Ruszyliśmy z Nowego Miasta Lubawskiego 22 marca 2009. Kierujemy się na południe Europy przez Czechy, Austrię, Słowację, Bałkany, Grecję do Turcji, stamtąd promem na Cypr i do Egiptu.
W naszym rodzinnym mieście w niedzielę 22 marca 2009 pożegnało mnie i Arka wielu znajomych i nasze rodziny. Po mszy odprawionej w naszej intencji przez znajomego misjonarza ojca Stasia Piwowarczyka rozstawilismy sie z gitarami i pograliśmy troche na rynku nowomiejskim. Kilka paiątkowych fotek, pozegnanie z rodzinami i znajomymi i w eskorcie kolarzy MTB i motocyklistów ruszyliśmy w drogę!
Na początku tegorocznej podróży pierwsze 3 dni pogoda dała się nam trochę we znaki. Pierw walka z wiatrem i deszczem a przed Poznaniem dała się nam mocno we znaki snieżyca, marznące hamulce przerzutki no i oblodzona droga!
Czytaj więcej: 2009 Nowe Miasto lub., praga, Wiedeń, Budapeszt
We wtorek 26 października zaczelismy razem z Jakobem oficjalny szlak pielgrzymkowy Camino de Santiago! Pogoda się trochę spaprała; było zimno i deszczowo! Nas czekała spora wspinaczka, przeprawa przez Pireneje do Hiszpanii. Pierw do Saint Étienne, dalej D948 do Aldudes, stamtad D58/N138 przez przełęcz 890m dotarliśmy do granicy hiszpańskiej. Spodziwalismy sie ostrego podjazdu a był tylko kruciótki ostry podjazd. Natomiast nie spodziewaliśmy się az takiego zimna! Jeszcze kilka dni wczesniej temperatura +20 do +26 stopni a tu nagle koło zera! Po przekroczeniu przełeczy musielismy się ciepło opatulic na zjazd ale po paru km zjazdu w hiszpanii nie było wcale cieplej; +3 do +5 stopni. Liczyłem, ze Hiszpania przywita mnie bardziej ciepło! Po południu dotarlismy z Jakobem do Pampelony. Tam pograłem co nieco na miescie i dotarłem do alberge. Tam z 5 e była do dyspozycji piekne duze schronisko dla pielgrzymów z dużą pralnia, kuchnia i łazienkami! Tam poznalismy z jakubem parę Anglik i Australijka, tez rowerzysci i wieczorem wyszlismy razem na lampke wina a po powrocie Harry i Debbi przygotowali kolacje po angielsku!
Czytaj więcej: HISZPANIA, Camino de Santiago, Salamanca, Toledo, Granada
W czwartek 25 września dotarłem do Normandii we Francjii. Ruszyłem wybrzeżem na zachód. Tam mogłem podziwiać pozostałości Wału Atlantyckiego z II Wojny Światowej. To niesamowite miejsca dla miłośników tegoż okresu w historii oraz dla miłośników militarii! Mnóswo róznych muzeów o tematyce II Wojny Światowej. Byłe m. in. Muzeum które przedstawiało jak powstał niesamowity tymczasowy port w Arromanches-les-Bains. Tam dowożono całe zaopatrzenie aliantów przez kilka miesięcy działań. Do dziś pozostała jeszcze część betonowych falochronów rozrzuconych wokół zatoki. Tuż przed granicą z Breta nią zobaczyłem jeszcze niesamowite miasto Le Mont Saint Michel ? miasto na niewielkiej górze po przypływie otoczone zewsząd wodą tylko z jedną drogą dojazdową - to wygląda naprawdę niesamowicie! Pare km dalej przekroczyłem granicę Normandii i wjechałem do Bretanii (nie mylić z Brytanią!).
Czytaj więcej: FRANCJA; Normandia, Bretania, Bordeaux, Toulouse
Czwartek21 sierpnia. W Belfaście objechałe trochę miasto, pograłem ale kokosów nie było za to pare osób zwrócilo mi uwagę by nie kręcić się po niektórych miejscach szczególnie pod wieczór, by nie oberwać! Tam na szczęście mogłem bezpiecznie przenocować u kumpla mojego kolegi, Ździebła i Sofii. Przy piwku opowiedziałem troche swoich przygód i świeżego starcia z bykami dzisiejszego porankka w Szkocjii!
Święta Wielkanocne mogłem spędzić w gronie rodzinnym a w kwietniu ruszyłem popracpwac do Norwegii na 2 miesiące. Tam udało mi się kupic uzywany rower górski na ktorym moglem zacząć intensywne troningi po bardzo górzystych okolicach Oslo. 600 km na rowerku dobrze przygotowalo moją kondycje na tegoroczny sezon. Po powrocie do Polski równie intensywnie uzytkowalem rower i dokręcilem jeszcze 400 km. W polsce mialem okajce pojechac jeszcze z grupą niepełnosprawnych z Torunia jako opiekun na spotkanie z Ojcem Górą w Lednicy. Tam mogłem doładowac moje duchowe akumulatory!
10 czerwca poleciałem do Bristolu gdzie gosciłem przez 4 tygodnie u moich przyjaciół Pawła i Moniki Grabowieckich. Mogłem tam przygotowac swój rower do dalszej drogi, potrenwac, popracowac, dorobic jeszcze troche na graniu na gitarze.
Po tygodniu odpoczynku, który polegał głównie na uzupełnianiu zaległości ze stronki, trochę na zwiedzaniu oraz wieczornym piciu piwa i długich nocnych polaków rozmowach postanowilem wyjechac na 4 dniówke z Munster do Winterbergu. Ruszyłem 8 października przez Hamm, fajne ruinki zamku w Arnsbergu na ktorych nocowalem potem była ładna wspinaczka na wys ok. 600M do zimowej stolicy Westwalii ? Wintenbergu. Tam dzieki dobremu sercu własciciela mogłem przenocowac darmo na campingu i skorzystac z prysznica. Miasteczko tętni najbardziej zim? ale i na jesieni turystow nie brakowalo. Kolejnego dnia wjechalme na punkt widokowy, zjechałem torem bobslejowym by potkrecic troche adrenalinke. W centrum pogralem na gitarze i wpadło dodatkowe 20 ?. Ruszyłem w dół by rozkręcic jeszcze bardziej adrenaline na zjezdzie czesto 50-60 km/h. Po drodze mogłem podziwiac ładne widoczki górek ale tez zniszczenia jakie pozostawiła po sobie wichura sprzed roku gdzie niemcy stracily około 80% drzewostanu. W wielu miejscach do tej pory jeszcze nie uporano sie w wycink? powalonych drzew. Nazajutrz po noclegu gdzies nad rzek? (oj, było zimno pod namiotem!) wróciłem do Munster
Przed wyruszeniem w dalsza droge tego roku moj rower mial na liczniku dystans 49 306 km oraz wyjezdzone godziny od 2005 roku to 1003 h w siodle. Waga wlasna po okresie 11 miesiecy prawie bezczynnosci na rowerze to 92 kg.
Plan na ten rok to przejechac na rowerze do Szkocji przez Sztokholm, Bornholm, Munster w niemczech-tam odwiedzic moja rodzine i dalej przez Francje, Anglie, Walie do Szkocji
Oslo - Sztocholm - Bornholm - Paris - Scotland
Sztokholm pozegnal mnie piekna pogoda i przyznam, ze az zal mi bylo go opuszczac,ale swiat czeka by go zobaczyc! Zatem w czwartek 13 wrzesnia ruszylem w dalsza podroz wzdloz Baltyku. Przez pierwsze 2 dni tereny i widoki byly jeszcze urozmaicone, sporo odkrytych terenow, pagorkowato ale do Norrkoping wjechalem na glowniejsza droge E22 i tam droga prowadzila juz praktycznie tylko przez las. W moedzoe;e chcioalem namierzyc jakis kosciol katolicki i msze, ale w jednym miescie Oskarsharmn bylo po poludniu msza a jak dojechalem do kolejnego miasta Kalmar to juz bylo po mszy. Dostalem za to namiary do polskich ksiezy w Karlskrona. Same miasteczko Kalmar bylo calkiem urodze i miale ladny zamek fortece. Ja sie rozbilem z namiotem gdzies na malej wysepce - spokoj, cisza i tylko szum Baltyku, ach jak przyjemnie!